BFL: Skąd pomysł na kolekcję szydełkową, ile pracy wymaga stworzenie jednej szydełkowej sukienki?
Szydełkować nauczyła mnie sąsiadka Basia. Twierdziłam zawzięcie, że to dla mnie za trudne i nie dam rady, ale ona uparła się że mnie nauczy. Zrobiłam pod jej okiem malutki trójkątny motyw. Potem kolejne, i kolejne, i tak powstała moja suknia ślubna, złożona z kilkudziesięciu elementów. Zajęło mi to dwa tygodnie po kilka godzin dziennie. Dodam, że były to dwa tygodnie przed ślubem, cała rodzina mi kibicowała i robiła zakłady czy zdążę. Mam sentyment do tej sukni. Niedługo będzie można ją wypożyczyć na http://www.kravcovnia.pl/ .
Chodzę czasem na spotkania „współczesnego koła gospodyń wiejskich” czyli na spotkania robótkowe. Dzierganie mnie odpręża i jest rodzajem uzależnienia. Jak nie przerobię kilku słupków dziennie, to nie mogę zasnąć :) Uwielbiam robić szydełkową biżuterię: kolczyki, pierścionki i bransoletki.
Ostatnio robię też mniej typowe rzeczy, na przykład męskie szydełkowe krawaty.
Mój mąż je testuje i budzi tym powszechne zainteresowanie. Taki dodatek jest oryginalnym uzupełnienie stroju dla panów ceniących nietuzinkowe rozwiązania. Robię też paski do zegarków, mitenki, torebki, stroje kąpielowe, a nawet dywany czy poszewki na poduszki.
Zdarzyło mi się też zrobić szydełkowego zająca!
Kolekcja sukienek szydełkowych Magic Wand powstała specjalnie na wybory Miss Polonia Krakowa w 2012 roku: http://www.youtube.com/watch?v=9FA8EV35ef0 Sesja zdjęciowa tej kolekcji ukazała się w Mieście Kobiet: http://www.miastokobiet.pl/ania-protas/
Fot. Rafał Woźniak, kolekcja sukienek szydełkowych Magic Wand
BFL: Czy Twoja kolekcja jest dla każdego czy dla wybranej grupy osób? Szyjesz tylko dla tancerek i modelek czy każda kobieta będzie się dobrze czuła w Twoich projektach?
Stroje do tańca to osobna gałąź, którą się zajmuję.
Przez wiele lat sama tańczyłam turniejowo. Już zakończyłam ten etap, ale znam ten świat od podszewki. Kostiumy taneczne rządzą się swoimi prawami. Poza tym, że muszą mieć to „coś”, przy ich tworzeniu obowiązują dość restrykcyjne przepisy, których nierespektowanie grozi nawet dyskwalifikacją. Skończyłam także kurs stylizacji po to, by świadomie projektować kreacje i dostosowywać je do sylwetek. Stylizacja to komponowanie za pomocą ubioru. Zawsze dążę do uzyskania odpowiednich proporcji figury. Szyję, jak to określiła moja przyjaciółka, dla „niepozornych buntowniczek, które potrafią pokazać, co w nich drzemie”. Moje kreacje są specyficzne. Czy tego chcę czy nie inspirowane tańcem, który ujawnia się w każdej czynności, którą wykonuję :) Kiedy tworzę sukienkę, widzę ją oczami wyobraźni, w trój wymiarze. Przewiduję, jak będzie wyglądać, gdy kobieta podniesie w niej ekstremalnie wysoko i szybko ręce do góry, albo kucnie. Chcę, by sukienka wprawiona w ruch, ożywała i współgrała z ciałem. Mam taką zdolność, że gdy biorę materiał do ręki od razu wiem jak będzie pracował/tańczył na sylwetce. Projektuje spontanicznie, bawię się tkaniną. Daję się ponieść fantazji. Czasem coś, co powstaje, jest dziełem przypadku, ja tylko dopomagam mu angażując swoją wyobraźnię. Podążam za nią. Ponieważ wiele się zmienia w trakcie tworzenia, nie lubię robić projektu na papierze, choć podobno nieźle rysuję.
Talent odziedziczyłam po tacie. Śmieje się, że mamy tę samą kreskę. Tata zawsze jak rysuje, robi to z rozmachem, tak jakby tańczył. I ja tak samo :) Na zajęciach z rysunku odręcznego profesor Karwacki chwalił mnie za odzwierciedlanie dłoni i stóp. Lubiłam rysować te fragmenty ciała, bo mają wiele szczegółów, niuansów.
Przez wiele lat sama tańczyłam turniejowo. Już zakończyłam ten etap, ale znam ten świat od podszewki. Kostiumy taneczne rządzą się swoimi prawami. Poza tym, że muszą mieć to „coś”, przy ich tworzeniu obowiązują dość restrykcyjne przepisy, których nierespektowanie grozi nawet dyskwalifikacją. Skończyłam także kurs stylizacji po to, by świadomie projektować kreacje i dostosowywać je do sylwetek. Stylizacja to komponowanie za pomocą ubioru. Zawsze dążę do uzyskania odpowiednich proporcji figury. Szyję, jak to określiła moja przyjaciółka, dla „niepozornych buntowniczek, które potrafią pokazać, co w nich drzemie”. Moje kreacje są specyficzne. Czy tego chcę czy nie inspirowane tańcem, który ujawnia się w każdej czynności, którą wykonuję :) Kiedy tworzę sukienkę, widzę ją oczami wyobraźni, w trój wymiarze. Przewiduję, jak będzie wyglądać, gdy kobieta podniesie w niej ekstremalnie wysoko i szybko ręce do góry, albo kucnie. Chcę, by sukienka wprawiona w ruch, ożywała i współgrała z ciałem. Mam taką zdolność, że gdy biorę materiał do ręki od razu wiem jak będzie pracował/tańczył na sylwetce. Projektuje spontanicznie, bawię się tkaniną. Daję się ponieść fantazji. Czasem coś, co powstaje, jest dziełem przypadku, ja tylko dopomagam mu angażując swoją wyobraźnię. Podążam za nią. Ponieważ wiele się zmienia w trakcie tworzenia, nie lubię robić projektu na papierze, choć podobno nieźle rysuję.
Talent odziedziczyłam po tacie. Śmieje się, że mamy tę samą kreskę. Tata zawsze jak rysuje, robi to z rozmachem, tak jakby tańczył. I ja tak samo :) Na zajęciach z rysunku odręcznego profesor Karwacki chwalił mnie za odzwierciedlanie dłoni i stóp. Lubiłam rysować te fragmenty ciała, bo mają wiele szczegółów, niuansów.
BFL: Połączenie tańca z modą daje niezwykły efekt widać to w Twojej kolekcji sukienek które pięknie falują w tańcu i podkreślają zgrabną sylwetkę tancerki czy zdradzisz nam jaka będzie następna kolekcja?
Moim nowym pomysłem jest teraz kolekcja sukien ślubnych inspirowanych tańcem. Takich, które są bardzo wygodne do tańca i ogólnie do poruszania się. Wciąż słyszę od klientek na lekcjach "pierwszego tańca", że im suknie przeszkadzają, źle leżą, uwierają, zsuwają się z biustów itp. Koszmar. Mój mąż ma ostatnio sporo lekcji indywidualnych z parami przed ślubem. Wysłuchuje ciągle tych narzekań, kiedy robi próby z halkami na "hulahopie" ;) Wiem, co to znaczy kiedy sukienka psuje całą zabawę. Chyba każda kobieta ma podobne doświadczenia. Dlatego swoją ślubną, wbrew przesądom szyłam sama. Moja sukienka jest moją drugą skórą. Wszystko gra, śpiewa i tańczy ;) Oczywiście nie rozstaję się z szydełkiem, więc koronka szydełkowa w kolejnych sukniach wystąpi na pewno.
Fot. Platinium, Anna Protas w sukni ślubnej swojego autorstwa
Fot. Platinium, Anna Protas w sukni ślubnej swojego autorstwa
BFL: Jesteś również instruktorką tańca? Skąd takie zainteresowania?
Przez 15 lat pracowałam jako pedagog tańca i prowadziłam grupy sportowe tańca towarzyskiego. Teraz z tego zajęcia zrezygnowałam na rzecz macierzyństwa. Tańczę obecnie w domu ze swoimi dziećmi :)
BFL: Od kiedy zaczęła się Twoja przygoda z tańcem?
Od filmu Dirty Dancing oczywiście! :) Tak jak większość nastolatek uwielbiałam Patricka Swayze i Jennifer Grey. Oglądałam ten film wielokrotnie na kasecie VHS, aż do zdarcia. Zapisałam się na feriach zimowych na kurs tańca towarzyskiego organizowany w mojej podstawówce. Byłam tak nieśmiała, że namówiłam koleżankę, żeby poszła tam ze mną. Po kilku zajęciach wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma przed kontynuowaniem tej pasji. Po feriach zapisałam się do stałej sekcji tańca białostockiego Klubu Rytm. Długo nie miałam partnera. Ci, którzy przyszli byli bardzo wysocy. Z nadzieją, że trener mnie przypasuje do któregoś, zamówiłam swoje buty do tańca na 10-o centymetrowych obcasach! Robił mi je sędziwy szewc w podziemiach starego domu handlowego. Mam je do dziś! Wystąpiłam w nich na castingu do programu Projektanci na Start. Myślę, że dodały mi sił. Takie to są buty! :)
BFL: Jaki jest Twój ulubiony styl tańca i dlaczego? Czyżby tango?
Ogólnie tańce latynoamerykańskie, a w szczególności Chacha i Rumba, choć to się zmienia i czasem w Sambie moja dusza się wzbijała gdzieś w przestworza :) Ostatnio było tak w IKEI na dziale z tkaninami. W myśl powiedzenia, że „tańczyć, można wszędzie jeśli się to robi sercem”, nogi same mi się uginały w takt sambowych rytmów dochodzących z radiowęzła J
BFL: Brałaś udział w reality show „Projektanci na start”. Może opowiesz naszym czytelnikom co to jest za program, jak to się stało, że wzięłaś w nim udział, co było dalej i jakie było zakończenie tej przygody?
To było dość ekscytujące i ważne dla mnie przeżycie. Zgłoszenie wysłałam ostatniego dnia i na nic nie liczyłam. Ankietę wypełniałam z otwartym sercem. Kilka dni później dostałam telefon z zaproszeniem do kolejnego etapu. Na castingu w Łodzi było 100 kandydatów, 60 osób przesłuchano w sobotę, a 40 w niedzielę. Ja trafiłam do niedzielnej puli i z numerem 61 poszłam na pierwszy ogień. Emocje, były podobne do tych, które przez wiele lat odczuwałam na turniejach tańca. Towarzyszył mi mąż i dwie modelki, moje wychowanki, tancerki, Aga i Diana. Zaprezentowały z wielkim wdziękiem dwie kreacje: moją suknię ślubną i złotą turniejową do łaciny. Trzecia, biała szydełkowa z frędzlami Fiona była na manekinie, a czwartą przemyciłam na sobie. Była to sukienka ciążowa! Byłam w ósmym miesiącu ciąży. Opowiedziałam o sobie, a potem kilka słów o sukienkach. Mona Kinal, stwierdziła, że szuka rzeczy sprzedażowych, na masową skalę, do noszenia na co dzień, a moje projekty są niszowe, na specjalną okazję. Nie zraziło mnie to, ale dało do myślenia. Zainteresowało ją też zdanie, które napisałam w ankiecie: ”Podobno wszywam do ubrań turbodoładowywacz energii ;)” Ci, którzy mają stroje ode mnie wiedzą o co chodzi. To właśnie ta moc, którą obdarzam każdą kreację. Fotograf Marek Straszewski zdradził, że jedna z moich sukienek zainspirowała go do sesji zdjęciowej, a Aneta Kręglicka była zachwycona kreacją taneczną i dała mi głos na TAK! W 1:12 sekundzie tego filmiku dzielę się moimi emocjami tuż po prezentacji. http://www.youtube.com/watch?v=Ju8acqIH1WE
Źródło_www.facebook.com.ProjektanciNaStart
BFL: Podziwiamy Twoją wszechstronność i talent jaki posiadasz, powiedz jak godzisz prowadzenie szkoły tańca, szycie i projektowanie ubrań jak też bycie mamą dwóch małych pociech? Kiedy znajdujesz na to wszystko czas?
Myślę, że talent, to dar z którym przychodzimy na świat i od nas nie zależy, ale mamy wpływ na to, co z nim zrobimy. Ja staram się go rozwijać. Znajomi zadają mi często pytanie jak sobie radzę, jak godzę te różne role? :) Ja im przekornie odpowiadam, że sobie nie radzę. Mówię to ze śmiechem. Odkąd mam dzieci, świat stanął do góry nogami. Dosłownie i w przenośni. W mój dotąd i tak wypełniony po brzegi plan dnia trzeba było jeszcze wpisać obowiązki związane z wychowaniem dzieci. Organizacja czasu i zarządzanie małymi domownikami to nie lada wyzwanie. W domu zagościł artystyczny nieład. Starszy synek pomalował kredkami już chyba wszystkie ściany, na podłodze jest pełno zabawek i trzeba uważać jak na polu minowym, a w powietrzu fruwa wiele rzeczy. Nierzadko można znaleźć różne przedmioty w dziwnych miejscach, na przykład smoczek Julka w rolce od ręcznika papierowego. Milo uznał, że to najlepsze miejsce do przechowywania tego obiektu. Kilka dni temu w sklepie spożywczym wyjmowałam portfel z torebki. Wyskoczył z niej najpierw ogon rybki! :) Nawet kiedy sobie wszystko misternie zaplanuję, często zawodzi logistyka. Miałam kiedyś takie zdarzenie: Chciałam uczestniczyć w szkoleniu ze sprzedaży internetowej. Warsztaty były w godzinach, które pokrywały się z godzinami pracy mojego męża. Ustaliłam z nim, że starszy synek zostanie z wujkiem w domu, a młodszego podrzuci mi na salę wykładową. Jakież było zdziwienie uczestników zajęć, kiedy w drzwiach pojawił się zasapany mężczyzna, wstawił dziecko w foteliku i wyszedł. To był mój mąż, spóźnił się, bo nie mógł odpalić auta. Myślę, że mam wielkie szczęście, bo otaczają mnie ludzie z dobrą energią, na których wsparcie zawsze mogę liczyć. Mam bardzo dobre relacje z rodziną i bliskimi. Kiedy czuję, że tracę cierpliwość przypominam sobie słowa mojej mamy: ”Aniu, podejdź do tego z miłością” i wtedy mija zdenerwowanie, a na jego miejscu pojawia się spokój, wzruszenie i wdzięczność. Jestem po prostu wdzięczna za to mam. Kiedy mąż rozkłada bezradnie ręce nad małym brykający stworzeniem, które nie chce się ubrać do wyjścia, mówię mu „podejdź do Milusia z miłością”. Pojawia się uśmiech i jakimś czarodziejskim sposobem maluch zaczyna współpracować. Nauczyłam się też gotować razem z dziećmi. Starszy synek potrafi pokroić plastikowym nożem marchewkę, a młodszy na stole w bujanym foteliku obserwuje z zaciekawieniem co my robimy. Moim noworocznym postanowieniem jest zacząć jeździć autem. Prawo jazdy mam od 10 lat, ale boję się wsiadać za kierownicę. Oswajam jednak strach, wsiadam i jadę. FLIP i LUZ to moje hasła pomocnicze. FLIP to w skrócie fotel, lusterka i pasy, w tej kolejności, bo inaczej trzeba ustawiać lusterka od nowa. A LUZ wrzucam, gdy stracę orientację na którym jadę biegu. Dosłownie i w przenośni. W aucie i w życiu. Innym moim sposobem, żeby utrzymać równowagę psychiczną to ustalenie z mężem, że jeden wieczór w tygodniu wychodzę sama z domu. To jest przeważnie czwartek. Tylko mój dzień. Robię co chcę, resetuję mózg. Jeśli chodzi o szkołę tańca to całą organizacją zajmuje się teraz mój mąż, ja zaś jestem genius loci (duchem opiekuńczym) tego miejsca. Steruję zdalnie. Misją Prima Dance jest dzielenie się dobrą energią. Taniec dla nas jest błogosławionym narzędziem do tego, by łączyć ludzi, podnosić ich poczucie wartości, pokazywać, że taniec może być: sposobem na poprawę samopoczucia, pogłębieniem relacji w parze, nawiązywaniem komunikacji z innymi, daje przyjemność. Taniec jest naturalnym lekarstwem na wszystkie dolegliwości duszy i ciała. Wmawia się kobietom by chudły, chudły na wiosnę, chudły na lato, chudły na Sylwestra, a ja mam teorię: „Pokochaj swoje ciało, takie jakie jest! Tańcz!” W praktyce oznacza to, że nasze samopoczucie będzie dobre, kiedy psyche (psychika) i soma (ciało) będą w równowadze. Taniec łączy i harmonizuje te dwie sfery. Więc tańcz, choćby w drodze z kuchni do salonu czy wieszając pranie! J Ku inspiracji: https://www.youtube.com/watch?v=Gtg-zINT8-c
BFL: Plany na przyszłość?
Podoba mi się powiedzenie: „Statek bezpieczny jest na lądzie, ale czyż takie jest jego przeznaczenie?” Po litewsku słowo protas oznacza duszę. Kto wie, gdzie mnie zawiedzie mój niespokojny duch? Będę podróżować. Chcę pojechać po wenę, siłę i odpoczynek do Londynu, potem do Indii, a potem do Kalifornii z Agatą Dutkowską, założycielką Latającej Szkoły. O Projekcie Kalifornia nieformalnie tutaj: http://wyprawastyczniowa.wordpress.com/2014/02/03/szosty-wpis/.Albo w innej kolejności. Ciągle szukam nowych form wyrażenia swojej ekspresji i spełniania siebie. Przez wiele lat były to występy taneczne na scenie i prowadzenie par sportowych. Teraz odnajduję się w roli projektanta ubioru i tańczącej mamy :)
Dziękujemy bardzo za rozmowę.
Dziękuję i kłaniam się tanecznie ;)
Wywiad przeprowadziły: Ewa Kozłowska i Katarzyna Markiewicz
Wywiad przeprowadziły: Ewa Kozłowska i Katarzyna Markiewicz
Kolekcja ubrań stworzona przez Anię.
Fot. Piotr Szałański, kolekcja Tybet, modelki Kasia Gorlej, Aga Leńczuk, Natalia Płocica
Fot. F. Kolodziejski, Assistance. G.Suder Źródło_(myfashionmoods.blogspot.com),modelka Kasia Gorlej,pierścionek szydełkowy
Fot. Katarzyna Bronka Bronicka Źródło_(myfashionmoods.blogspot.com)modelka Kasia Gorlej,szydełkowy strój kąpielowy wykonany przez Anię.
Fot. Katarzyna Bronka Bronicka,Źródło_(myfashionmoods.blogspot.com)modelka Kasia Gorlej,szydełkowy strój kąpielowy wykonany przez Anię.
Fot_F_Kołodziejski Źródło_(myfashionmoods_blogspot_com)modelka Kasia Gorlej,,mitenki i opaska na głowę
Fot.Poruszenie.com, stroje szydełkowe na specjalne okazje i biżuteria hand made
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz