środa, 19 marca 2014

Księżniczka Sissi cz. II



Dzisiaj serwujemy drugą część fragmentu życiorysu księżniczki Sissi. Więcej możecie doczytać 
w linku zamieszczonym pod zdjęciami. Jej historia jest świetnie opisana i niezwykle ciekawa!! Naprawdę warto się z nią zapoznać!!


Po ślubie Elżbieta musiała całkowicie wyrzec się prywatności. Było to dla niej niezwykle trudne, ponieważ odznaczała się wysoką inteligencją, wrażliwością i dążeniem do wolności, a na dworze musiała dostosować się do surowych zasad życia dworskiego, które pozbawiły Elżbietę wszelkiej swobody. Ponadto jej życie uprzykrzała despotyczna teściowa.

Sissi musiała zasiadać do śniadania wraz z całą rodziną męża, nie piła już przy stole piwa, codziennie wkładała nową parę trzewików, nie wolno jej było rozmawiać ze stajennymi i nie mogła zapominać o rękawiczkach.
Wychowywana w poczuciu pełnej swobody i przebywająca dużo na świeżym powietrzu, Sissi nie mogła znieść tysiąca zakazów i nakazów regulujących życie na dworze, począwszy od stroju, a skończywszy na jakości zastawy stołowej, poprzez ukłony i słowa powitania, długość rękawiczek i głębokość dekoltu jej sukni.

Sissi nie była zbyt lubiana w Wiedniu, ponieważ arystokracja uważała ją za ładną, ale skrytą. Cesarzowa w małym stopniu lub w ogóle nie prowadziła rozmów na przyjęciach, jeśli w jakimś uczestniczyła. Było to spowodowane złym samopoczuciem Elżbiety na dworze także z powodu narastającego konfliktu z teściową, która traktowała ją jak niesforne dziecko, które wciąż należało karcić. Dopiero śmierć arcyksiężnej Zofii w 1872 roku umocniła nieco pozycję Elżbiety na dworze.

Gdy Franciszek Józef wyjechał na front włoski, by walczyć i mimo iż wysyłał regularnie listy pełne zapewnień o swojej miłości, Sissi była bardzo niespokojna. Jadała niewiele, codziennie kłóciła się z teściową, a jedyną jej ucieczką od rzeczywistości były długie spacery i jazda konną. Jeździectwo było dla niej lekiem na samotność, cierpienia 
i przykrości. Po powrocie z Włoch cesarz zastał swoją żonę wychudzoną 
i bardzo nerwową.
Między innymi zachowanie teściowej mogło sprawić, że młoda cesarzowa podupadła na zdrowiu. W 1860 roku wykryto u niej gruźlicę. Elżbieta, przypuszczalnie cierpiąca na depresję, zyskała powód, by opuścić Hofburg. Kilka miesięcy spędziła na Maderze i na Korfu. To była pierwsza z jej słynnych podróży.

Jej popularność wśród ludu nie słabła, zwłaszcza że nigdy nie pozostawała obojętna na sprawy prostych ludzi. O jej szczególnej wrażliwości świadczy fakt, że w centrum zainteresowania Elżbiety znajdowały się szpitale psychiatryczne. Poprosiła nawet męża, by jej taki podarował na urodziny, czego cesarz nie potraktował poważnie.




Dopiero po narodzinach dzieci rozkwitła legendarna uroda cesarzowej Elżbiety. W drugiej połowie XIX wieku powszechnie uważano ją za najpiękniejszą kobietę na świecie, co komentowano na licznych dworach europejskich (królowa Wiktoria miała nie podzielać tego sądu). Swój wygląd zawdzięczała Elżbieta ciężkiej pracy. Codziennie wstawała o 5 rano i do późnych godzin porannych odbywała toaletę. Często uprawiała głodówki (według wielu historyków cierpiała na anoreksję) i brawurowo jeździła konno. W cesarskim pałacu Hofburg kazała nawet zbudować sobie salę gimnastyczną, w której spędzała długie godziny.

Cesarz Fryderyk tak opisał Elżbietę:
Cesarzowa nie siada, tylko majestatycznie zajmuje miejsce; nie wstaje, tylko się podnosi; nie chodzi, tylko kroczy 
z godnością. Jej pojawienie się wprawiło mnie w niemy zachwyt.
Szach perski także nie krył podziwu:
To najbardziej czarująca ze wszystkich znanych mi kobiet. Co za godność! Co za śmiech! Co za dobroć! Jeśli tu wrócę, to tylko dlatego, by ją jeszcze raz ujrzeć
Prezydent Francji, Felix Faure:
Cesarzowa jest boska. Niczym Francuzka.

Skrajnie narcystyczna, Sissi obsesyjnie dbała o ciało. Stale sprawdzała swoją wagę (ważyła od czterdziestu sześciu do pięćdziesięciu kilogramów, mając sto siedemdziesiąt dwa centymetry wzrostu), jadała raz dziennie, a jej posiłki składały się przede wszystkim z wywaru mięsnego, gotowanych owoców i nabiału.
Dosiadała konia przez osiem godzin dziennie aż do chwili, gdy reumatyzm uniemożliwił uprawianie tego sportu. Zgłębiała wówczas tajniki szermierki i nadal poświęcała codziennie kilka godzin na gimnastykę.

Gdy zaczęła się starzeć, zastąpiła ćwiczenia długimi spacerami, wkładając w tę nową formę aktywności fizycznej tyle samo energii i często przebierając miarę jak wtedy, gdy oddawała się swym poprzednim pasjom sportowym.

Inną pasją Elżbiety stały się polowania, którym w latach 70. oddawała się bez reszty. Często też odbywała podróże do Wielkiej Brytanii. Stopniowo jednak musiała zrezygnować z jeździeckiej pasji ze względu na zły stan zdrowia. Elżbieta była bezspornie jedną z najlepszych amazonek swoich czasów, nie cofającą się nigdy przed niebezpieczeństwem, co doprowadziło do poważnego wypadku w roku 1875. Wówczas prawie otarła się o śmierć...









Niespełniona jako matka – dzieci zostały odebrane jej tuż po urodzeniu – i znużona życiem, jakie wiodła, Elżbieta postanowiła wyjechać jak najdalej. Pragnęła odzyskać utraconą swobodę, jaką pamiętała z dzieciństwa. Wyjechała na cztery miesiące na Maderę. Był to pierwszy etap jej nieustannych podróży: od Korfu po Wielką Brytanię przez Francję. Wszędzie tam rozpaczliwie szukała szczęścia. Co pewien czas wracała jednak do Wiednia, by odwzajemnić mężowi i dzieciom miłość, jaką jej okazywali.
Każdorazowa obecność Sissi rozjaśniała surowy dwór Habsburgów. Bardzo szybko jednak Elżbieta czuła się osaczona 
i znowu wyjeżdżała. W ciągu roku spędzała tylko około dwóch miesięcy w Wiedniu. Jak się wydawało, umiała kochać Franciszka Józefa jedynie na odległość, gdyż wszystko ich dzieliło: on twardo stąpał po ziemi, ona dostrzegała w każdej rzeczy poezję, on chełpił się, że nigdy w życiu nie otworzył żadnej książki, ona uwielbiała Heinego i Szekspira, on był ograniczony, ona zaś, ciekawa wszystkiego, Franciszek wysoko cenił wyłącznie parady wojskowe i polowania, Sissi pisała poematy elegijne wyrażające jej ból istnienia.

Choć Elżbieta nie poświęcała swemu jedynemu synowi dość uwagi, jego samobójcza śmierć była dla niej wielką tragedią. Do końca życia pozostała w żałobie i nie przestała obarczać się winą za wydarzenia w Mayerling. Od roku 1889 przestała bywać w Wiedniu. Podróżami próbowała zagłuszyć melancholię i samotność. Pod koniec życia nie pozwalała się fotografować ani portretować. Stroniła od ludzi, a jeśli pojawiała się w tłumie, to zawsze z zasłoniętą twarzą. Nie chcąc przyjąć do wiadomości śmierci syna, nie uczestniczyła w ceremonii pogrzebowej. Trzy dni później zeszła do krypty Kościoła Kapucynów, gdzie spoczywało jego ciało, i przed trumną dwukrotnie wykrzyknęła jego imię.
Sissi wyruszyła w kolejną daleką podróż. Zmieniała często miejsca pobytu, spędzała długie godziny na spacerach wśród pól i w górach, z dala od miast i ludzi. Nie obawiała się ani niepogody, ani zamachowców. Nie pozwalała sobie towarzyszyć, co niepokoiło damy dworu i gwardzistów odpowiedzialnych za jej bezpieczeństwo.

10 września 1898 roku w Genewie w Szwajcarii, Elżbieta została zamordowana przez włoskiego anarchistę Luigiego Lucheni, który wbił jej pilnik w serce. Jak później mówił chciał po prostu zabić jakiegoś władcę, nieważne jakiego. Ostatnie słowa cesarzowej brzmiały: Co się stało? Cesarzowa osunęła się łagodnie na ziemię. Jej pragnienie, wyrażone tuż po śmierci syna, zostało spełnione: „Ja także chciałabym umrzeć od maleńkiej ranki w sercu, przez którą moja dusza mogłaby ulecieć. I chciałabym, by stało się to daleko od tych, których kocham”.
Elżbietę pochowano obok syna Rudolfa, w Krypcie Cesarskiej wiedeńskiego Kościoła Kapucynów. Jak napisał naoczny świadek jej pogrzebu, hrabia Eryk Kielmannsegg: Niewiele łez wylano nad nią. Wiedeń nie smucił się po śmierci swojej nierozumianej cesarzowej.
Dowiedziawszy się o śmierci ukochanej żony Franciszek Józef, powiedział: „Była to wyjątkowa kobieta, chluba mojego tronu i życia”.






















































Autor zdjęć: E.K.

Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/El%C5%BCbieta_Bawarska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz